Potrzebny jest ustrój reprezentacyjny do tego, żeby spowodować wymianę zdań pomiędzy rozmaitością i żeby na tle rozmaitości obmyślić i utwierdzić jedność (Feliks Koneczny).

W wyniku nadzwyczajnego zbiegu okoliczności, Prezydent Rzeczpospolitej powiązał w nadchodzącym Referendum zagadnienie modelu ordynacji wyborczej z zagadnieniem finansowania politycznej rywalizacji. Postawione pytanie brzmi dość prosto: czy za koszty rywalizacji partii politycznych powinien płacić podatnik czy też uczestnicy tej rywalizacji. Ale moment postawienia tego pytania, to czas odchodzenia od wertykalnego rozdzielania polityki zawodowej od polityki obywatelskiej, polityki krajowej od lokalnej. Zmierzch państwa o ustrojowym rozdzielaniu polityki, ekonomii i kultury. Zmierzch demokracji czasów Gutenberga, demokracji wspieranej wertykalną komunikacją.

Spróbujmy powiązać dwa pytania referendalne i rozważyć problem, która ordynacja daje większą możliwość zastępowania pracy komercyjnej pracą solidarną[1] przy osiąganiu jedności poglądów. Powiązania o tyle uprawnionego, że horyzontalna komunikacja umożliwia znaczące obniżenie kosztów pieniężnych osobistego uczestnictwa w debatach publicznych i ułatwia integrację debat o sprawach lokalnych i globalnych.
 
Stawiamy zatem problem obejmujący nie tylko pracę komercyjną zawodowych polityków, ale i pracę solidarną osób uczestniczących w życiu politycznym dla osobistego tworzenia wspólnego dobra.
 
Proponuję podjąć ocenę jakość ordynacji jednomandatowej i wielomandatowej[2] od dwóch pytań – problemów:
(1)  przy której ordynacji wyborczej pieniężne koszty politycznej rywalizacji są niższe,
(2)  przy której ordynacji wyborczej pojawia się więcej pracy solidarnej dla wspólnego dobra.
 
W obu ujęciach stawiamy pytanie o to, która z ordynacji będzie lepsza.
Pierwsze ujęcie nazwijmy (1) problemem skali finansowania rywalizacji o władzę.
Drugie ujęcie nazwijmy (2) problemem wsparcia dla energii społecznej.
 
(1) Problem skali finansowania rywalizacji o władzę w Polsce
 
Stawiam hipotezę, że wyższy koszt pieniężnych rywalizacji politycznej w ordynacji wielomandatowej wobec jednomandatowej, wynika z trzech przyczyn:
 
różnic zakresu przestrzennego kampanii wyborczych
Z uwagi na fakt, że wielkość okręgu jednomandatowego jest kilkukrotnie mniejsza od okręgu wielomandatowego, w ordynacji jednomandatowej możliwym jest dotarcie od kandydata na reprezentanta do wyborcy, bez pośrednictwa komercyjnych usług medialnych firm promocyjnych.
 
różnicy zakresu czasowego kampanii wyborczych
Z uwagi na identyfikowaną osobiście relację reprezentanta okręgu wobec wszystkich jego mieszkańców, okres rywalizacji o zaufanie wyborców przy ordynacji jednomandatowej trwa przez całą kadencję reprezentanta, a nie jedynie przez kilka miesięcy kampanii wyborczej.
 
różnicy stopnia uspołecznienia kampanii wyborczych
Z uwagi na  wyższy udział treści lokalnych w programach wyborczych, w ordynacji jednomandatowej, w rywalizację polityczną w większym stopniu włączają się liderzy lokalnych inicjatyw społecznych oraz liderzy opinii środowiskowych.
 
Do przeprowadzenia zaproponowanego dowodu postawionych hipotez, trzeba byłoby teraz dokonać konkretnych wyliczeń dla obowiązującego w Polsce modelu ordynacji wielomandatowej, po czym dokonać szacunków dla alternatywnego modelu ordynacji jednomandatowej. .[3]
   
Niestety. Nie mam takich danych. Nie mam też warunków do ich pozyskania i do opracowania. Może z czasem polskie ośrodki pracy intelektualnej podejmą postawione dylematy i będziemy mogli korzystać z owoców tej potrzebnej wiedzy.
 
Dziś pozostaje mi jedynie zachęta do skonfrontowanie moich intuicyjnie postawionych wyjściowych hipotez, z Państwa osobistym doświadczeniem.
 
 
(2)  Problem wsparcia dla energii społecznej
 
Stawiam hipotezę, że wyższy poziom wsparcia dla rozwoju energii społecznej, przez polityków wybieranych w ordynacji jednomandatowej, wynika z
 
kluczowego znaczenia lokalnej perspektywy dla jakości dóbr i usług publicznych
Z uwagi na inicjatywną rolę indywidualnej samodzielności dla dobrobytu i dobrostanu  osób i wspólnot, jednym z czynników wsparcia rozwoju staje nadzór politycznego reprezentanta nad pomocniczym działaniem administracji państwa we wspólnotach samorządowych.
 
Do przedstawienia znaczenia modelu ordynacji wyborczych, dla realizowania dwóch kluczowych zasad naszego pomocniczego państwa: samorządności i różnorodności, wykorzystam opis znaczenia lokalności[4] w cywilizacji łacińskiej i w globalizującym się świecie, przedstawiony w 1924 roku przez naszego genialnego historiozofa Feliksa Konecznego. „Nasze pojęcia o lokaliźmie wymagają rewizji. Lokalne jest nie tylko to, co zaczyna się i kończy na miejscu, a nie posiada żadnej styczności z interesami zamiejscowymi i co służyć ma wyłącznie miejscowym interesom.
Takich rzeczy będzie coraz mniej, będą zanikać w miarę rozwoju oświaty, dobrobytu, komunikacji. Lokalne jest też wszystko to, co dla  dobra całego państwa da się wykonać na miejscu środkami miejscowymi – a takich spraw będzie przybywać w miarę ubywania tamtych. Im wyższy stopień rozwoju, tym wyższa miara lokalizmu. Im więcej spraw wielkich zdołają dokonać samorząd lokalny i decentralizowane władze – tym łatwiej państwu uporać się ze sprawami największymi i (...) tym większego rozmachu może nabywać państwo.”[5].    
 
Lokalność, jako atrybut państwa służyć ma wzrostowi jego różnorodności, cechy kluczowej dla zachowania jedności Polskiego państwa, odmiennej od  jednostajności. I znów Feliks Koneczny: „ ... jedność najsilniejsza bywa przy rozmaitości. Na jedności w rozmaitości polega metoda życia zbiorowego w cywilizacji naszej, chrześcijańsko-klasycznej, zaczerpnąwszy i w tym wzoru z Kościoła. W bizantyjskiej natomiast cywilizacji jedność polega na jednostajności, na niedopuszczalności odmian, na prześladowaniu rozmaitości.”
 
Dziś, gdy powszechnie uznaną doktryną, nie tylko naszego państwa lecz również unii Europejskich państw, staje się pomocniczość, ustrój polityczny zapewniać powinien rozwój samorządności i różnorodności.
 
Dominujące w Polsce ordynacje wielomandatowe tzw. „proporcjonalne”, ordynacje w których posłowie i radni są skoncentrowani na przewodnictwie liderów ugrupowań partyjnych, gorzej służą różnorodności społecznej niż ordynacje jednomandatowe, w których posłowie i radni muszą wykazywać bezpośrednie zainteresowanie i wsparcie (odpowiedzialność) dla wyborców ze swojego okręgu.
 
Ordynacja krajowa lub lokalna, wprowadzająca czynnik upartyjnienia, na poziomie lokalnym kieruje wsparcie państwa dla obywatelskiej inicjatywności, do kompetencji i uznania państwowej administracji[6]. Tym samym utrudnia rozwój tych inicjatyw rozwojowych, które jako prawdziwie twórcze nie mogą liczyć na wrażliwość, zrozumienie i organizacyjne wsparcie administracji. Bez względu na publiczne deklaracje, zawsze pozostającej w biurokratycznych okowach jednolitości.
 
Jak wspomniałem, nie mam możliwości udowodnienia prawdziwości przestawionej hipotezy wskaźnikami efektywności ekonomicznej. Do tego koniecznym byłoby bowiem zważenie wysiłku społecznego, który został włożony w wartościowe kulturowo lub ekonomicznie przedsięwzięcia, a które nie zaowocowały niczym, z uwagi na ordynację upartyjniającą kulturę życia publicznego. Do tej wartości trzeba by potem dodać wartość pomysłów, które mogłyby być realizowane, a nigdy nie zostały podjęte z tych samych powodów. Trzeba by zatem oszacować wartość przedsiębiorczości społecznej.  
No ale wcześniej trzeba by uzgodnić jakiś system miar solidarności społecznej[7].
 
Zanim to nastąpi, znów pozostaje mi odwołanie się do osobistej intuicji i doświadczenia czytelników.
 
Kto i co dla jedności Polski
 
Rewolucja komunikacyjna daje nam niezwykle efektywne narzędzia dla praktykowania we wszystkich wymiarach samodzielności i solidarności. Spodziewam się, że refleksja ekonomistów skupi się teraz na potrzebach domu, jako najbardziej organicznego wymiaru solidarności międzypokoleniowej. Ale i inne samorządne wspólnoty i te administrowane terytorialnie i te administrowane narodowo, czekują na zmiany mechanizmów współdziałania. Jakość tego wsparcia będzie lepsza przy ordynacji jednomandatowej, wzmacniającej osobowe powiąznia w społecznościach. Ordynacja jednomandatowa jest zatem nie tylko mocno osadzona w naszej cywilizacji, ale jest też nowoczesna.
 
Nadchodzące Referendum staje się dobrą okazją do rozwinięcia debaty nad warunkami jedności i rozwoju Polski w Europie narodów bez granic. Sposób podejścia do tych problemów przez ugrupowania polityczne, będzie dla mnie najważniejszym probierzem ich przydatności w nowym Sejmie Rzeczpospolitej.
 
Wypada podziękować inicjatorowi Referendum, za stworzenie takich okoliczności.
Ale przede wszystkim wypada podziękować wieloletniemu rzecznikowi JOW śp. Jerzemu Przystawie, że przygotowywał do niego Polskę ... 

 

 


[1]              Pojęcia pracy komercyjnej i pracy solidarnej i ich miejsca w nowym paradygmacie rozwoju gospodarczego, przedstawiłem w artykule Ekonomia samodzielnej pracy.
[2]              Posługuję się rozróżnieniem ordynacja jednomandatowa – wielomandatowa, rozumiejąc pod tym ordynację „większościową” w jednomandatowym okręgu wyborczy (JOW) oraz „proporcjonalną” w wielomandatowych okręgach wyborczych.
[3]              W roku 2004, przedstwiłem propozycję następującej analizy:
Na całość kosztów pieniężnych ponoszonych przez społeczeństwo dla opłacenia rywalizacji zawodowych polityków o udział w organach regulacyjno - nadzorczych władzy, składają się wydatki ponoszone (1) bezpośrednio i legalnie przez osoby aktywne w procesie politycznej rywalizacji, powodowane obywatelską ofiarnością, (2) bezpośrednio i legalnie przez osoby aktywne w procesie politycznej rywalizacji, powodowane wolą osiągnięcia ekonomicznych korzyści, (3) bezpośrednio lecz nielegalnie przez osoby lub instytucje aktywne w procesie politycznej rywalizacji, powodowane wolą osiągnięcia ekonomicznych korzyści, (4) pośrednio i legalnie w wysokości określonej ustawowo przez państwo w ciężar centralnego budżetu, (5) pośrednio i nielegalnie przez społeczeństwo ponoszące większe ciężary na pograniczu państwa i rynku na rzecz instytucji która uzyskuje specjalne uprawnienia od polityka rewanżującego się za wcześniej udzielone poparcie (te wydatki równe są wartości przepływów z pozycji 3), (6) pośrednio i nielegalnie z formie i z tytułu punktu 5, w wysokości marży zysku za dokonaną inwestycję w życie polityczne.
Oficjalna statystyka obejmuje jedynie wydatki legalne (z grup pierwszej, drugiej i czwartej). Czyli tą część wydatków która jest zgodna z oficjalnymi regułami finansowania rywalizacji politycznej, czy to w związku z prowadzeniem kampanii wyborczej, czy też z finansowaniem działalności zawodowych polityków i ich służb, w okresie pomiędzy kampaniami. Z moich prowadzonych w latach 2000 – 2005  szacunków wynika, że oficjalnie rejestrowany procent wydatków pieniężnych sięgał 20 – 50 % ogółu ponoszonych wydatków w zależności od ugrupowania politycznego.
Najtrudniej jest oszacować skalę obciążeń społeczeństwa z tytułu szóstej grupy kosztów pieniężnych – czyli marży zysku jaką osiągać chcą przedsiębiorcy z tytułu inwestycji w ryzyko polityczne. Podobnie jak wydatki grupy piątej obciążają one społeczeństwo finansujące rozliczne produkty i usługi z pogranicza państwa i rynku. Rynku celowo psutego przez polityków, by ułatwiać w ten sposób wybranym przedsiębiorcom na odzyskanie wydatków które wyłożyli oni na wsparcie rywalizacji polityków.
Wymienić możemy przykładowe strumienie rewanżu polityków którzy uzyskali władzę  dla osób lub instytucji które pomogły im finansowo. Są to (i) pierwszeństwo w dostępie do informacji mającej znaczenie dla zawarcia korzystnych kontraktów na zakup publicznego mienia lub otrzymania zamówienia, (ii) przyjęcie regulacji umożliwiającej atrakcyjne zdyskontowanie wcześniejszej inwestycji czy (iii) udzielenie wsparcia medialnego ze środków publicznych dla promocji produktu lub usługi. Każdy z tych kanałów wykorzystuje niezbędny w sprawowaniu władzy stopień uznaniowości tak władzy wykonawczej jak i regulacyjnej. Z moich szacunków wynika że poziom kosztów pośrednich ponoszonych przez społeczeństwo jest kilkakroć wyższy od poziomu kosztów bezpośrednich, z których jak wspomniałem tylko część jest rejestrowana i publicznie raportowana.
[4]              Uważam, że optymalnym wymiarem dla terytorialnej lokalności w Polsce jest skala powiatu. Z konieczną korektą powiązania powiatów miejskich i ziemskich oraz  wprowadzeniem cyfrowych platform dla nowych instytucji demokracji bezpośredniej. Taka nowa jednostka polityczna nabrałby charakteru „cyberpolis”.
[5]              Wszystkie cytaty pochodzą z pracy Feliksa Konecznego „Warunki Parlamentaryzmu”, opublikowanej w „Przeglądzie Powszechnym” nr 41 z 1924 roku, a wydanej przez Dom wydawniczy Ostoja, Krzeszowice 2005.
[6]              Podkreślić należy, że obecnie kompetencja państwowej administracji, to w głównie mierze realizacja zaleceń i rekomendacji ośrodków sterujących Unii Europejskiej.
[7]              Spodziewam się, że w wraz z rozwojem standardów, miar i wag dla pomocniczego wspierania równowagi gospodarczej w ekonomii XXI wieku respektującej logikę daru, powstaną takie możliwości syntetyzowania wiedzy.