Oczywiście po raz pierwszy "Mgłę" obejrzałam  już 7 stycznia, kiedy pojawiła się w Gapolu płytka z filmem.

Tym niemniej, kiedy przed tygodniem do Gdyni zawitała ekipa twórców filmu, też się ruszyłam. Na szczęście dla nas aparatura przez dobre pół godziny nie dała się uruchomić i dzięki temu twórcy filmu mogli się podzielić z publicznością wspomnieniami.

Joanna Lichocka  przed projekcją spytała, ilu z obecnych film już widziało? Podniósł się las rąk (tak na oko było nas pół tysiąca). Mniej więcej połowa. A więc więcej osób przyszło, aby obejrzeć ten film w towarzystwie bliźnich, aby nie czuć się wobec przedstawianej tam rzeczywistosci tak samotnym jak  Marcin Wierzchowski wśród nierozpoznawalnych szczątków przyjaciół na lotnisku w Smolensku.

W filmie wykorzystano między innymi  materiały nakręcone przez  Włodzimierza Resiaka, który  miał filmować wizytę Pana Prezydenta w Katyniu. Zamiast tego usiłował filmować to, co się działo.  Nie został wpuszczony na teren katastrofy. Prosił rosyjską TV, aby użyczyła swoich materiałów. Ale okazało się, że im też nie wolno było  filmować samodzielnie. Rosyjska TV korzystała tylko z tego, co im dostarczyła FSB.

Opowiadał, że działał jak automat - filmował to, co mógł. I dopiero w drodze powrotnej do Warszawy, kiedy na chwilę stanęli gdzieś na kawę, coś  się w nim załamało i rozpłakał się jak dziecko.

Adam Kwiatkowski opowiadał, że przybyli na miejsce już w przeddzień. Rozlokowani ich w hotelach starannie rozdzielając cała grupę. Mówil, że wszędzie było pełno funkcjonariuszy milicji i służb specjalnych. 

Nie wiem sama , jak określić słowami to, co mnie uderzyło w przesłaniu "Mgły" najbardziej.

I za pierwszym , i za drugim razem.

Czy Tuskoidy ze swoim wpychaniem się cichcem przed szereg do zbierania kondolencji,  zanim Rodzina Pana Prezydenta skończyła się żegnać ze swoimi  Zmarłymi.

Czy  spowalnianie jadącego Jarosława - nawet nie po to, aby knuć z Putinem jakieś diabelskie spiski, ale po prostu, żeby zająć dosłownie "po trupach" lepsze miejsce do sławetnego zdjęcia uścisków Tuska z Putinem.

Czy umawianie się, jak stanąć, żeby  "nie zauważyć" Brata Prezydenta...

Jest w tym coś tak odrażającego, taka nikczemność i   bezdenna pogarda wobec ludzkiej tragedii, jaką ostatnio oglądałam w filmach kręconych  przez samych esesmanów ustawiających się w bohaterskich pozach na tle swoich ofiar.