Podobno gdyby Dobry Bóg dał Sarmatom Internet, to papież przyłączyłby Brukselę do Unii Lubelskiej. Nie byłoby gilotyny, rzezi Ormian i ustaw norymberskich a kryzys walutowy rozwiązano by jeszcze przed zawiązaniem Jugosławii.

 Nie piszę tego dla wypominania Panu Bogu dziejowego błędu. Tu ustępuję pola niewierzącym. Piszę, bo skoro Ziemia nabiera sieciowej formy, należałoby rozważyć, co z kultury dawnej Rzeczpospolitej warto wykorzystać do budowania Europy wielu narodów.

 

W poprzednim poście pisałem o „do–datku” - daninie na rzecz wspólnoty, uzupełniającej obowiązkowe „po-datki” o solidarne akty wolnego obywatela. To postawienie na głowie obecnego opresyjnego systemu fiskalnego, nie jest jedynym obszarem zmian społecznych i ustrojowych, koniecznych dla pełnego wykorzystania efektywności narzędzi rewolucji komunikacyjnej. Pojawienie się „bibliotek pamięci” czyli nieograniczonych zasobów jednostkowych danych, pozyskiwanych dzięki cyfrowym narzędziom diagnostyczno – prognostycznym w każdej z dziedzin dóbr i usług publicznych, otwiera całkiem nowe możliwości.

 

Wykorzystanie tych możliwości wymaga jednak nie tylko zmian fiskalnych, ale i innego zorganizowania służb administracyjnych państwa.

 

 

Ministerstwo dla każdego.

 

Przed wykorzystaniem cyberprzestrzeni, gromadzenie i przetwarzanie danych o naszych potrzebach i możliwościach było bardzo kosztowne. Podejmowanie decyzji o strategiach działania, o długookresowych programach, o inwestowaniu wymagało pracy ogromnych zespołów.

 

W nieodległej perspektywie techniczne warunki dostępu do ogromnych, precyzyjnych zasobów bibliotek pamięci będzie mieć każdy z nas. To bogactwo informacji pozwoli na rozwój zupełnie nowych instytucji indywidualnego rozpoznawania możliwości i planowania potrzeb (np. Indywidualne Plany Edukacyjne). Powstaną też nowe instytucje zarządzania ich realizacją (np. Indywidualni Doradcy Edukacyjni) a także nowe instytucje kontroli (np. Obywatelscy Kuratorzy Oświaty). Nieograniczoność zasobów bibliotek pamięci i elastyczność nowych instytucji pozwolą na skonstruowanie nowych relacji pomiędzy rynkami lokalnymi i globalnymi (np. Dwusegmentowy rynek usług edukacyjnych). Umożliwi to zintegrowanie samoregulacji w wymiarach gminnym – powiatowym – wojewódzkim (model Szelkomrówka). Oczywiście o ile poszczególne systemy partnerstwa prywatno – publicznego dla świadczenia usług społecznych, rozwijać się będą zgodnie z oczekiwaniami rzeczników łacińskiej wolności. Czyli jako cyberprzestrzenie demokracji.

 

Proponowane nazwy instytucji, pochodzą z moich zarysów modelu dla systemu oświaty, przedstawianych w publicystycznej formie, w kilku wcześniejszych postach. Na całość modelu systemu oświaty składają się zatem trzy modele cząstkowe. Pierwszy opisuje całościowe uwarunkowania dla realizowania danej potrzeby (tu: kształcenia - Wiatrak), w warunkach przemian wywołanych rewolucją komunikacyjną. Drugi opisuje specyficzne dla tej dziedziny zastosowanie samorządności (tu: nadzoru pedagogicznego - Szelkomrówek). Trzeci przedstawia warunki podejmowania decyzji w sprawach indywidualnych przez konkretnego obywatela (tu: szkolnictwa - Dwusegmentowy).

 

Zatem w proponowanym modelu systemu oświaty:

 

Wiatrak – przedstawia całość przemian w uczeniu.

 Szelkomrówek - przedstawia koordynację pomiędzy funkcjami gminy, powiatu a województwa,

 Dwusegmentowy – przedstawia organizację rynku usług edukacyjnych.

 

Patrząc z perspektywy ministra edukacji, którym w naszej cyberprzestrzeni demokracji stawać się będzie każdy z nas, model Wiatrak wynika ze specyfiki rewolucji otwartej edukacji, natomiast modele Szeklomrówka i Dwusegmentowy, ze specyfiki decydowania w relacjach między-wspólnotowych. Odpowiednio w wymiarach politycznym i gospodarczym.

 

 

Państwo dopełnieniem społeczeństwa.

 

Postawienie Janków Kowalskich w miejsce zajmowane dziś przez Ministrów jest spełnieniem idei pomocniczości, jako zasady służby administracyjnej państwa. Zasada ta jest już od dawna w naszej konstytucji i w deklaracjach programów politycznych. Ale w praktyce nasza administracja wciąż realizuje procedury państwa opiekuńczego. Faktyczna realizacja zasady pomocniczości wymaga całkowitego przebudowania ustroju dla każdej z dziedzin objętej finansowaniem publicznym. Wymaga zapewnienia równości dostępu ludzi do lokalnych i globalnych rynków dóbr i usług publicznych. Wspierania mechanizmów integracji wspólnot społecznych wokół ważnych dla nich wartości publicznych i prywatnych. Podejmowania interwencji w warunkach zagrożenia obywatela wykluczeniem z dostępu do tego dobra.

 

W pomocniczym państwie obowiązek interwencji w pierwszej kolejności spoczywa na zrzeszeniach społecznych. Oznacza to, że wprowadzenie postulowanych zmian jest nie tylko sprawą nowych modeli zarządzania środkami i kompetencji administracji. Jest to również problem kondycji człowieka i żywotności kultury. Chodzi o zaplatanie faz inspiracji, inicjacji, integracji i inwestycji energii społecznej.

 

Tak radykalna zmiana odpowiedzialności za korzystanie ze wsparcia publicznego wymaga podobnej zmiany poczucia odpowiedzialności Kowalskiego za przyszłość swoją, przyszłość rodziny i szerszych wspólnot.

 

W obecnych europejskich państwach opiekuńczych ta odpowiedzialność nie jest potrzebna. A szkoda. Bardziej skuteczne dostarczanie świadczeń nie powinno się obywać bez „rodzinnego stołu”- osi rozmów o gościnności i heroiczności, bez „lokalnego dworu”- osi międzysąsiedzkiej przedsiębiorczości prywatnej i społecznej, bez „sieci sejmików”- osi samorządzenia w sprawach wspólnych. W państwach opiekuńczych sprawy te prowadzą rozbudowane struktury rządowo – administracyjne bezwzględnie narzucające społeczeństwu swoje wizje postępu i kolektywistyczne rozwiązania.

 

 

Regres dla postępu .

 

Moja tęsknota do przedoświeceniowych Sarmatów, wynika z zatracenia w Polsce obyczajowości stołu, domu i sejmiku. Była to przecież podstawa kultury życia publicznego z czasów, gdy nasza Europa nie znała wolności bez godności.

 

Mało tego. Kiedy wielcy synowie dawnej Rzeczpospolitej- księża Konarski, Kołłątaj, Staszic podjęli reformy modernizujące oświatę, gospodarkę, finanse, bezpieczeństwo, parlamentaryzm, stworzyli dzieła wiekopomne, znakomite dla ówczesnych możliwości administracji. Niektóre z tych dzieł, jak np. Towarzystwo Rolnicze Hrubieszowskie czy Liceum Krzemienieckie stały się pomnikowymi wzorami dla nowoczesnych rozwiązań jeszcze w XX wieku. Ale wszystkie te dzieła nie były budowane wedle republikańskiej logiki realizowania wolności we wspólnocie. Nie w logice samodzielności, odnoszonej do stołu, domu i sejmiku, lecz w logice wspierania wspólnot przez administracje. Nie w logice społeczeństwa organizującego państwo, lecz w logice państwa organizującego społeczeństwo.

 

Wiem, że dysponując jedynie wynalazkiem Gutenberga nic więcej nie dało się zrobić.

Triumf absolutyzmów był nieuchronny.

 

 

Wsparcie z Obwarzanka .

 

Pochodzimy z narodu który „Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako naród - nie w oparciu o jakiekolwiek inne środki fizycznej potęgi, ale tylko w oparciu o własną kulturę, która okazała się w tym wypadku potęgą większą od tamtych potęg.”(Jan Paweł II, Paryż, UNESCO 2.6.1980).

 

Składnikami tej kultury są nie tylko doświadczenia nieskutecznych praktyk modernizacyjnych dawnej Rzeczpospolitej. Jej składnikami są również wizjonerskie projekty niezrealizowane z powodu ówczesnych ograniczeń w dostępie do informacji, do zasobów wiedzy. Z powodu kosztów tego dostępu. Dziś, gdy znika już informacyjna bariera podejmowania ryzyka wolności oraz ryzyka brania odpowiedzialności za naturalne zrzeszenia, powinniśmy odszukać te projekty w dziedzictwie naszego humanizmu. Spróbujmy popatrzeć na naszą historię, nie jak na zlepek dobrych chęci, lecz jak na źródło inspiracji dla przyszłości. Wzbogaćmy naszą wiedzę o propozycje budowane siłą ducha, ale pokonane oporem materii.

 

Rozmawiajmy o nich w sieci i nie tylko. Gotowe przemyślenia i koncepcje, dobrze opakowane, zawieziemy do Brukseli. Z odsieczą dla europejskich rzeczników państwa w służbie społeczeństwa i cyberprzestrzeni w służbie demokracji.